W ostatnim czasie zauważyłem interesujące zjawisko, gdzie ludzie rywalizują o miano najbardziej „zielonego”. Obserwuje się, jak wegetarianie krytykują mięsożerców, a weganie zwracają uwagę na dietę wegetariańską. Z drugiej strony, wśród młodzieży można zaobserwować trend umieszczania dramatycznych postów na swoich profilach społecznościowych o gatunkach zwierząt zagrożonych wyginięciem, pomimo braku realnej interakcji z tymi stworzeniami. Ponadto, Unia Europejska nieustannie implementuje nowe regulacje mające na celu promowanie stylu życia przyjaznego dla środowiska. W tym zawiłym obrazie ekologii nie jest łatwo odnaleźć jej prawdziwą definicję.
Niezrozumienie mnie źle – nie jestem przeciwny ekologii. Jednak cenię racjonalizm i pewne aspekty współczesnej rzeczywistości budzą u mnie pytania. Czy człowiek, który manipuluje naturalnym środowiskiem Ziemi dla swojego korzystania, jest naprawdę pasożytem? Czy to, że możemy wyczerpać większość zasobów Ziemi i zanieczyścić ją do takiego stopnia, że przyszłe pokolenia będą miały problemy z przetrwaniem, oznacza, że jesteśmy złymi?
Możemy zawsze znaleźć nowe technologie, które pozwolą nam na efektywne odnawianie zasobów, czy nawet kolonizowanie innych planet. Wszystkie współczesne proekologiczne inicjatywy mają na celu spowolnienie procesu „starzenia się i umierania” Ziemi. Pomimo tego, że możemy nie odczuwać bezpośrednio konsekwencji naszego konsumpcjonizmu i ignorancji, nasze przyszłe pokolenia na pewno je odczują. Dlatego staramy się oszczędzać surowce, promować recykling i popierać akcje ekologiczne. Każdy cykl ma swój początek i koniec. Tak samo jak każdy z nas kiedyś umrze, tak również nasza planeta kiedyś „przestanie istnieć” (przynajmniej dla gatunku ludzkiego). Tak jak troszczymy się o własne zdrowie i długość życia, tak samo naturalnym jest dbanie o Ziemię.
Myślę o przyjacielu, który uwielbia drażnić wegetarian. Pomimo swojej afekcji dla mięsa, dba o schronienie dla bezdomnych kotów w swym blaszanym garażu, wypełnionym starymi kołdrami i słomą. Jestem pewien, że wiele „zielonych” osób miałoby kompleksy dyskutując z nim na eko-tematy.
Kiedyś znałem człowieka, który nie dbał o ekologię. W jego słowniku „eko” było wynalazkiem ludzi bez celów w życiu. Pomimo swoich antyekologicznych nawyków, był jednym z najinteligentniejszych i najdobroduszniejszych ludzi, których miałem przyjemność poznać.
Wszystko to prowadzi mnie do koncepcji zdrowego egoizmu. Prawda jest taka, że wegetarianin odmawiający jedzenia mięsa nic nie osiągnie, dopóki będzie ktoś chętny do kupowania mięsa. Może jednak wprowadzić pewne zmiany, jeśli przekona do swoich poglądów jak największą grupę ludzi (przekonania powinny być oparte na przykładach i argumentach, a nie krzyku i poczuciu wyższości); może wprowadzić jeszcze więcej zmian, jeśli przez różne organizacje lub politykę wpłynie na poprawę warunków życia zwierząt hodowlanych oraz na to, aby ich śmierć była mniej bolesna.